wtorek, 2 lutego 2016

Jakiś tam początek czegoś tam

Witam. Mam na imię X, na nazwisko Y. Cenię sobie anonimowość, tak więc obchodzić się tu będę raczej bez podawania danych osobowych. Ewentualnie "Curly Hair", tak jak brzmi moja nazwa użytkownika. Ale nie to chyba jest najważniejsze. 

Od jakiegoś czasu poczułam ponowną potrzebę pisania. To znaczy, założenia bloga, a raczej jego reaktywowania, gdyż już kiedyś go miałam, ale usunęłam wszystkie posty. Zła przeszłość. 
Tak ogólnie to piszę praktycznie ciągle- wymyślam bardziej niż amatorskie wiersze, spisuję różne historie, czasem wychodzi z nich nawet coś długiego, co ośmielę się nazwać "opowiadaniem". Jednak z nikim się tym nie dzielę, bo a) uważam ,że to,co tworzę jest poniżej poziomu "mierny", b) wstydzę się, c) nie chcę. 

Skąd zatem pomysł na założenie bloga? Przecież każdy może to przeczytać! Każdy może Cię osądzić, skrytykować, wypuścić swoje wirtualne psy, które czekają na rozszarpanie Twojego gardła. 

Ja po prostu potrzebuję motywacji.
Do czego?
Zaraz, wszystko po kolei...

Z racji tego, że nie zdradzam wielu informacji o sobie ,będzie mi łatwiej podzielić się swoją historią i i łatwiej będzie mi ogółem pisać tu o wszystkim, co mi przejdzie przez moją durną łepetynę. 

Nie wiem od czego nawet zacząć. Zawsze mam problem z napisaniem kilku słów o sobie. Ludzie zazwyczaj chcą w takowym opisie zobaczyć same pozytywne strony człowieka, same zalety, a problem w tym, iż ja swoje nie do końca dostrzegam. 

Mam ładne nadgarstki. Serio, takie szczuplutkie. Wyglądają tak delikatnie, mogłabym w sumie powiedzieć, że są chude. Sprawiają wrażenie słabych, zdolnych do złamania przy jakimkolwiek wysiłku. To moja ulubiona część mojego ciała. Chociaż palce w sumie tez lubię. Są długie i zgrabne. Gram na gitarze, więc palce lewej ręki są dosyć rozciągnięte (ciągle nad tym pracuję), a prawej są całkiem sprawne (nad tym również pracuję). 

I na tym lista się kończy. Reszty nienawidzę. 

Tak w sumie to już napisałam najbardziej istotną informację o sobie. Pociąga ona szereg innych, ale wszystkie sprowadzają się do jednego, mają jedno źródło, pochodzenie- nienawiść.

Walczę z tym każdego cholernego dnia. Walczę , aby nie robić tego, co podpowiada głowa. Nie chcę na razie pisać, co mi mówią zwoje mózgowe. Nie jestem gotowa. O tym kiedy indziej. 

Co mi pomaga w zagłuszaniu myśli? Otóż niedawno doszłam do wniosku, że muszę być nieustannie czymś zajęta. Muszę mieć coś do robienia, bo inaczej szaleję. Zapuszczam się w mroczne otchłanie umysłu i daję przejąć kontrolę nad swoim ciałem, a praktycznie całym życiem, tym uporczywym myślom. Nie jest to dobre ani dla mnie, ani dla osób mi bliskich. 

Co zatem robię? Potrafię do 4 nad ranem siedzieć przy biurku i czytać książkę. Albo ogólnie czytać cokolwiek. Artykuły w sieci, opowiadania innych ludzi, wszystko. 

Wynajduję nieznane dotychczas przeze mnie ćwiczenia na dane partie mięśniowe i spisuję je. Układam sobie treningi. Czytam o dodatkach do żywności. Zapisuję zdobytą przez siebie wiedzę. Czytam o magicznych właściwościach niektórych substancji i również to zapisuję. 

Gram na gitarze. Przeglądam nuty, pracuję nad techniką, która ostatnimi czasy leży i kwiczy. Przyglądam się swojemu instrumentowi i myślę nad tym, ile stwarza on możliwości. Bo, naprawdę, gitara to jeden z najcudowniejszych instrumentów świata i nikt mi nie powie, że jestem w błędzie. Istnieje dużo innych, równie fascynujących, ale moja wiedza na ich temat jest znikoma. Chociaż równie niewielka jest wiedza na temat gitary, a wynika to właśnie z jej nieograniczenia. Gitara jest wszechmocna. Nigdy się nie znudzi. Nigdy. A jeżeli komuś się znudziła to albo dlatego, że to po prostu nie jego bajka, albo dlatego ,że nie jest wystarczająco wytrwały, albo po prostu dlatego, iż nie docenia jej piękna w takim stopniu, w jakim ten magiczny instrument na to zasługuje. 

Ćwiczę w domowym zaciszu. Zapewne poruszę ten temat niejednokrotnie w kolejnych postach. Zamierzam spisywać to, co zjadłam, dodawać jakieś przepisy i w ogóle, ćwiczenia i tak dalej. Sport to moja pasja no i ucieczka. Cały czas rozwijam się na tej płaszczyźnie i jestem wprost wniebowzięta, że jest to temat rzeka, niekończący się wręcz. Cały czas dowiaduję się czegoś nowego i cały czas coś nowego wychodzi,że tak powiem, na powierzchnię. Nowe badania, nowe wnioski, nowe tezy i teorie. A my to wszystko możemy zgłębić, to wszystko możemy poznać. Każdego dnia możemy być bliżej odpowiedzenia sobie na pytania "Kim jesteśmy? Jak działamy? Dlaczego tak działamy?". No, przynajmniej mnie te pytania strasznie nurtują, nie wiem jak innych. Uważam, że samopoznanie jest niezwykle istotne dla każdego człowieka. No bo nie wyobrażam sobie umrzeć, nie wiedząc kim tak naprawdę przez całe życie byłam. Chcę się wyzbyć klapek z oczu. 

Rzadko, naprawdę rzadko, znajduje ucieczkę w drugiej osobie. To znaczy, staram się robić to coraz częściej, czyli kiedy czuję się źle, piszę lub dzwonię do kogoś, lecz nie opowiadam o swoich "problemach", o których nie wiem w sumie jak opowiedzieć, tylko po prostu rozmawiam. Pomaga. Ale ciężko mi się na to zdobyć, gdyż jestem raczej typem odludka. Przez długi okres czasu mówiłam "ja nie lubię ludzi, dlatego z nimi nie przebywam. Nie potrzebuję ich". Gówno prawda. Każdy potrzebuje ludzi. To była moja jedna z wielu wymówek i usprawiedliwień na zwykłe " cholernie się boję". Ale pracujemy, pracujemy. Już niejednokrotnie przekonałam się , że izolacja to nic dobrego, oczywiście nadmierna. Wydawałoby się to takie proste, prawda? Ale jeżeli doświadczysz czegoś na własnej skórze , to bardziej docenisz wnioski i lepsze lekcje wyciągniesz. 
Mam to szczęście, że jestem w związku z cudownym mężczyzną, którego baaaaardzo kocham. Motywacja numer 1 do zmieniania się. 
Mam to szczęście, że mam fantastyczną przyjaciółkę już od dobrych kilku lat. Motywacja numer 2. 
Mam to szczęście, że posiadam całkiem fajną rodzinkę. Motywacja numer 3.
Oczywiście każda z tych motywacji ma swoje wady. Nikt i nic nie jest idealny. Wszyscy z osób wymienionych potrafią  mnie niewyobrażalnie wkurwiać, przyprawiać o płacz, o wrzask w poduszkę, o myśli typu "walić Cię". Mimo tego wszystkiego kocham ich i nie wyobrażam sobie życia bez nich. 

Oprócz rzeczy wcześniej wymienionych odwalam typowo szkolną robotę. Uczę się chemii, biologi, robię zadania z chemii, matematyki, powiększam swoje słownictwo z angielskiego, rozwiązuję testy i w ogóle. Brzmię jak wzorowa uczennica? Nic bardziej mylnego. Przykładam się z przedmiotów, na których mi zależy, inne mam w dupie. Oczywiście czasem nawet z biologi uczyć się nie chce. No bo błagam, kogo interesuje cykl rozwojowy sprzężniowców?! Większość ludzi nawet nie wie, CO TO JEST. 

Trochę się rozpisałam. Chyba skończę na dzisiaj. Posty pewnie zazwyczaj będą takie długie, bo gdy czuję potrzebę wypisania to piszę i piszę. Na siłę mi to nie za bardzo idzie, chociaż czasem muszę się "przycisnąć", zmotywować, no, cokolwiek, aby pociągnęło to za sobą wodospad zdań i słów. 

PS zauważcie, że napisałam takie zdanie "nikt i nic nie jest idealny". Wiem to, wiem. Codziennie tego doświadczam. Ale nie umiem odnieść tego do siebie. Ciągle dużo od siebie wymagam, tak już jestem zaprogramowana. Właściwie ma to związek z tym, iż nie chcę dopuszczać do siebie swoich myśli. Jednak próbuję zakodować sobie w mózgu takie jedno ważne zdanie : progres, a nie perfekcja. 




                                                                                                                                Żegnam, Curly Hair.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz