czwartek, 11 lutego 2016

Chcieć to móc

Chciałabym zobaczyć na wadze równe 60 kg. Mimo że wiem, że waga nie jest istotnym wyznacznikiem tego czy schudłam, czy nie. 

Chciałabym widzieć swoje kości biodrowe w większym stopniu niż teraz. Aktualnie to tylko namiastka. To,co mnie się marzy kompletnie od tego odbiega. 

Chciałabym się wyzbyć jakiegokolwiek tłuszczu z brzucha. To tak nieestetycznie wygląda. To nie daje mi cieszyć się z dotyku ukochanej osoby. Jak on może mnie dotykać w talii i czuć te zwoje tłuszczu i nie krzywić się z odrazą? A kiedy na mnie patrzy? Dlaczego nie odwraca wzroku przepełnionego zniesmaczeniem, a wręcz patrzy z namaszczeniem? Nie rozumiem. 

P.
Zawsze powtarzałeś, że lubisz krągłe kobiety. Szerokie biodra, pokaźne pośladki... Dlatego mnie wybrałeś? Dlatego ze mną jesteś? Bo jestem KRĄGŁA? To słowo mnie godzi w sam środek serca. Rani. Odejmuje. Dobija. A nie komplementuje. Ale dobrze. Kochaj mnie za nas oboje. 

Jednakże zdarzają się dni, podczas których chcę wyglądać zdrowo, chcę mieć widoczne mięśnie, bo przeciez to jest apetyczne, a nie kobiety wyglądające jak wieszaki. Pragnę czuć się kobieco, zmysłowo, powalająco. Dla Niego. Ale to wszystko wiąże się z przytyciem. Nie. Nie wytrzymałabym tego. 

Codziennie potrafię zmienić zdanie 5 razy odnośnie swoich priorytetów. To takie nieznośne. Trudno mi już wytrzymać ze sobą samą. Chcę ciągle mniej, szczuplej, jędrniej...

Chyba już dawno uzależniłam się od chudnięcia.

***

Ferie się kończą. A wraz z nimi zaczyna się rygor. Pierwszy raz nie ubolewam aż tak nad powrotem do szkoły. Więcej samowolki, więcej samokontroli, mniej jedzenia, więcej ćwiczeń, więcej dawania z siebie więcej. Istny raj dla mnie.

Wczoraj jadłam czekoladę i ciasto. I byłam zadowolona z tego faktu. Dziś patrząc w lustro mam dosłownie ochotę wziąć ostry nóż i poodkrajać zalegający na mym ciele tłuszcz. 

Trzeci dzień bez ćwiczeń. Choroba mi nie służy. 

Chcę i nie chcę poniedziałku. Od nowego tygodnia obcinam ilość kalorii o 200. Trzeba jakoś zacząć. Czyli 1600 tak przez pierwszy tydzień. 

Obawiam się tylko tego punktu, w którym nie będę miała już co obcinać. Przecież ciągle MUSZĘ  sprawować nad czymś kontrolę i stawiać sobie nowe wyzwania. Co wtedy pocznę? Na szczęście do tego miejsca jeszcze długa droga.

Pozdrawiam, Curly Hair.



3 komentarze:

  1. Ciekawi mnie czy masz jakiś wagowy cel? I ile masz wzrostu?

    Też uważam, że waga nie jest wyznacznikiem. Dlatego przestałam się ważyć. Aż sama sobie się dziwię, że dałam radę. W końcu jednak się zważę, bo z drugiej strony taka niepewność też jest zła, aczkolwiek chyba muszę do tego dojrzeć. Trochę to zabawne - dojrzeć do ważenia.

    Twój chłopak patrzy na Ciebie w ten sposób, ponieważ Cię kocha. Akceptuje w całości taką, jakąś jesteś. Chyba właśnie na tym polega miłość. Sama bym się poczuła urażona, gdyby mój mężczyzna powiedział mi, że lubi krągłości. Choć przecież to nie jest obraza. Krągłości wcale nie oznaczają grubiej, zaniedbanej kobiety. Wręcz przeciwnie. Bycie kobiecą nie jest złe. Jednak ja rozumiem Ciebie. Ja także o wiele bardziej wolę bycie chudą, aniżeli krągłą.

    "Chcieć to móc." Zatem działaj.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba nigdy nie zrozumiem "apetyczności" widocznych kobiecych mięśni. Mnie to obrzydza i nie ważne w jakim stopniu te mięśnie są ukazane.

    P. Cię kocha. On nie zauważa Twoich fałd na brzuchu, jeśli faktycznie je masz. Albo inaczej: on je widzi, ale kocha je. Kocha je, bo to część Ciebie. Nie oznacza to jednak, że jeśli je zgubisz - przestanie Cię kochać. Zapewne pokocha i też to, co zastąpiłoby by je - np. płaski brzuch. Pamiętaj o tym. Kocha Cię, bo to jesteś Ty, a nie dlatego, że masz takie czy inne ciało.

    Wiem, że dasz radę pokochać siebie. Zrobisz to.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyno, jak ja Ci zazdroszczę tego poczucia, że ukochana osoba akceptuje Twoje ciało, że kocha Cię taką jaką jesteś... Wiem, że zazdrość to złe uczucie, że nie powinnam tak pisać. Ale może to Ci uświadomi, jak wiele masz do stracenia?

    Twój ukochany na pewno nie odejdzie od Ciebie dlatego, że schudniesz i staniesz się mniej kobieca niż jego "ideał". Ale coś jednak możesz stracić. Bo kiedy raz zaczniesz wierzyć w to, że waga jest wyznacznikiem Twojej wartości, to paradoksalnie dojście do wymarzonej wagi wcale Cię nie uszczęśliwi. Nie nienawidź swojego ciała. Nie warto. I nie mówię: nie chudnij; skoro Cię to uszczęśliwia. Tylko: nie nienawidź swojego ciała. Widzisz, jest różnica. Możesz schudnąć, żeby czuć się lepiej sama ze sobą, ale nie niszcząc przy tym swojej psychiki.

    OdpowiedzUsuń